Jeden wieczór i dwa dni, na które czeka się cały rok. Najbardziej rodzinny czas. A przedtem gorączka zakupów, przygotowań i masa świecidełek, które atakują nas ze sklepowych półek i witryn. Wystarczy wybrać, ubrać, przystroić, podać i czekać na pierwszą gwiazdkę. Ale czy naprawdę wszystko, co konieczne do przygotowania niepowtarzalnych świąt Bożego Narodzenia, trzeba kupować?

Chciałabym, żeby moi bliscy przeżyli wyjątkową Wigilię. Taką, po której nie będą narzekać, że przygotowanie jej wymagało mnóstwo wysiłku, a nastrój tak szybko prysł. Wigilię, którą wszyscy będą długo wspominać. Nie jest to łatwe, bo święta stały się bardzo komercyjne. Wszystko można kupić gotowe, najlepiej jeszcze w listopadzie, kiedy wielkie choinki stają w centrach handlowych. Tak jakby głównym punktem tych Świąt stały się właśnie zakupy, a wszyscy zapomnieli, że chodzi przecież o coś zupełnie innego. Wyjątkowy charakter Bożego Narodzenia można podkreślić inaczej niż przez wydanie mnóstwa pieniędzy na rzeczy, bez których w tych dniach nie potrafimy się obejść. Samodzielne ich przygotowanie wymaga wprawdzie więcej starań, ale to dodatkowa przyjemność.

Od czego zacząć? Może od choinki? Moja nie stanie w kącie pokoju, ale zawiśnie, niczym dawniej podłaźniczka. Zanim ścięte drzewko zaczęto ustawiać w domu na podłodze, długo wieszano je u powały lub sufitu, czubkiem w dół. Podwieszenie choinki w taki właśnie sposób nie oznacza, że wszystko zrobię „na opak”. Przeciwnie, chcę świątecznym przygotowaniom przywrócić charakter, który zatraciły, bo uległy komercji.

Małe, duże inspiracje

Nie odwracam się od sklepowych witryn, ale patrzę uważniej. Wybieram tylko to, co może pomóc mi stworzyć oryginalne Święta. Choćby okrągłe pralinki w błyszczących papierkach. Od lat ich smak kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia. Są też świetną ozdobą na choinkę, moim zdaniem bardziej klimatyczną niż bombki. Poza pralinkami kupiłam też miniaturkę sanek. Sprzedawane jako ozdoba choinkowa, u mnie spełnią inną rolę. Wyobrażam je sobie pośrodku białego obrusu. Pod sankami będzie sianko, na sankach położę opłatki.

Mogłabym sama zmajstrować małe sanki z patyków po lodach i zapałek bez łebków, z płozami zrobionymi z wygiętych pasków szarej tektury. Przez chwilę trzymałam się pomysłu, żeby sanki stały na „górce” i zastanawiałam się nad dobrym sposobem zrobienia wybrzuszenia pod obrusem. Ostatecznie uznałam, że nie ma co kombinować: same sanki na śnieżnobiałym tle wystarczą. Czas zdecydować, gdzie i w jaki sposób powiesić drzewko.

Szukanie haka na choinkę

Choinka powieszona nad stołem to nie jest dobry pomysł. Ciotka, która przyjeżdża na Wigilię, ma skłonności do czarnowidztwa, więc na pewno nie mogłaby się pozbyć wizji igieł w talerzu z łazankami. Kupię tuż przed świętami małe, jak najlżejsze drzewko, o cienkim pniu. Mocną nicią przywiążę do gałązek złote Ferrero Rocher związane razem ze srebrnymi lub białymi bombkami, najmniejszymi jakie uda mi się znaleźć.

1. Fot. Istockphoto 2. Materiały partnera 3. Fot. Istockphoto

Moja wisząca choinka musi być godnie wyeksponowana, na miarę roli, jaką odgrywa w naszej tradycji. Jej symbolika sięga czasów pogańskich – była drzewem życia, które łączy ludzi z bezmiarem kosmosu. Nawet kiedy zyskała charakter ściśle religijny, nie straciła części magicznych znaczeń. Na przykład czerwień zawieszanych na choince małych „rajskich” jabłek, a potem bombek, miała przynieść domownikom szczęście i dostatek, a także odstraszyć złe moce.

Nad stołem zamierzam rozciągnąć własnej roboty „niebo”. Zdecydowałam się więc na zamontowanie w suficie niewielkiego haka, niedaleko od okna, i tam właśnie powieszę choinkę. Nie będzie przeszkadzać i jednocześnie przyciągnie wzrok. Najbardziej cieszę się na dekoracje i prezenty przygotowane własnoręcznie. Koncepcja DIY (do it yourself) jest coraz popularniejsza, więc naprawdę nie ma problemu, żeby znaleźć w sklepach stacjonarnych i internetowych elementy niezbędne do domowej produkcji ozdób i podarków.

Więcej pomysłów autorki wideo znajdziecie na blogu kasmatka.pl

Światłość, światło i żarówka

Nic tak nie służy nastrojowi wigilijnego wieczoru, jak dobrze wykorzystane światło świec, lamp i lampek. Przed zeszłoroczną Wigilią owinęłam białe, walcowate klosze stojących lamp srebrną folią (spożywcza się do tego nie nadaje). Wcześniej wycięłam w folii otwory w kształcie gwiazd. Po owinięciu utworzyła długie tuby. Kiedy włączyłam lampy, światło wylewało się dołem i przez najniżej położone gwiazdy, za to te na tle kloszy świeciły dyskretniej i bardziej przytulnie.

Mam też pomysł na wykorzystanie diodowych lampek na baterie. Można je zwinąć w kłąb i umieścić wewnątrz szklanego naczynia. Ale w tym roku zrobię świeczniki. Będę do tego potrzebowała trzech, czterech dużych kielichów na nóżkach. Ostatecznie mogą być szklane pucharki do deserów. One mają jednak często wytłaczane wzorki, a im cieńsze i bardziej przejrzyste jest szkło, tym lepszy efekt. Jeśli mamy duże kielichy, wystarczy dobrać średnicę świec do średnicy ich podstawek. Najlepiej, jeśli oba wymiary są takie same, ale ostatecznie świece mogą być grubsze. Ważne, aby można je było stabilnie postawić na podstawce odwróconego kielicha. Teraz wystarczy zwinąć włączone lampki w ciasny kłębek, włączyć i przykryć czarą odwróconego kielicha, a na jego podstawce ustawić świecę. Najlepiej białą.

Jak przychylić nieba

Do zrobienia „nieba” niezbędne będzie kilka opakowań gazy. Namoczę ją w gęstym krochmalu, wycisnę, ułożę na ręczniku, płasko, warstwa po warstwie, po czym wyprasuję dla uzyskania sztywnej, przejrzystej tafli. Przycięte równo brzegi gazy trzeba napiąć przez przyszycie na okrętkę sztywnych drutów. Bez tego wzmocnienia „niebo”, które zamierzam obciążyć bombkami, obwiśnie.

Do gazy przyszyję kilkanaście niedużych, białych bombek. Dzięki różnym długościom nitek bombki nie będą się zderzały. Do czterech rogów „nieba” przymocuję cienkie, mocne sznurki i przywiążę je do wiszącej nad stołem lampy. Gaza, drut, sznurek i białe nici wystarczą, żeby stworzyć półprzezroczysty filtr, przez który będzie przenikać światło lampy. Efekt jest wart zachodu.

13 grudnia:

wyjąć i przejrzeć bombki, dokupić brakujące

Choinki przyozdobione świecidełkami najwcześniej pojawiły się w Alzacji. Tam już w XVI wieku, zamiast wieszać zieloną gałąź pod sufitem, zaczęto ustawiać drzewko w rogu izby, od końca XVIII wieku przystrojone. Pierwowzorem bombek są wykonywane w XVIII wieku kule z kolorowych opłatków.

14 grudnia:

wybrać płytę z kolędami

Słowo „kolęda” pochodzi od łacińskiego calendae: pierwszy dzień miesiąca. W średniowieczu, zgodnie z tym znaczeniem, kolędami nazywano pieśni-życzenia towarzyszące noworocznemu odwiedzaniu przyjaciół. Od XVI wieku kolędy znane są jako pieśni sławiące narodzenie Chrystusa; wtedy też pojawiły się w Polsce.

15 grudnia:

wysłać kartki z życzeniami świątecznymi

Tradycja wysyłania świątecznych kart wywodzi się z XIX-wiecznej Anglii. Tu w 1846 roku powstała pierwsza karta pocztowa z motywami świątecznymi zaprojektowana przez Johna Horsleya.

16 grudnia:

zaplanować wigilijne potrawy

Wigilia znalazła się w bożonarodzeniowej liturgii dopiero w VI wieku. Łacińskie słowo „vigilia” oznacza czuwanie. W Polsce tradycja wigilii upowszechniła się w XVIII wieku.

17 grudnia:

przygotowanie suszu na kompot

Śliwki wędzimy, a jabłka i gruszki suszymy. Składniki kompotu z suszu są przepełnione symboliką. Jabłka gwarantować mają miłość i zgodę, gruszki długowieczność w dobrym zdrowiu. Suszone śliwki mają moc odpędzania złych duchów. Kompot gotujemy w dniu podania. Najlepszy jest z dużej ilości suszu, z przewagą śliwek i gruszek, mocno schłodzony, mający konsystencję zmrożonej wódki.

18 grudnia:

kupić czerwone i złote praliny

Czerwono-złote ozdoby sięgają tradycji pogańskiej, w której kolory te symbolizowały bogactwo, szczęście i powodzenie.

19 grudnia:

kupić opłatek i sianko

Dawniej rozściełano na podłodze siano, aby duchom przybyłym na ucztę nie marzły stopy. Echem tego zwyczaju jest sianko, które kładziemy na wigilijny stół.

20 grudnia:

utarcie maku do potraw

Mak jednego dnia zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na noc, drugiego mielimy. W kolejnych dnia mak mieszamy z różnymi dodatkami: miodem, makaronem, bakaliami. Według wigilijnej tradycji miód dodaje sił witalnych, mak jedzony z kluskami zapewnia zdrowy sen i pomnaża plony, orzechy dodają rozumu i rozwagi.

21 grudnia:

kupić choinkę

Tradycja ubierania choinki ma 500 lat, wywodzi się z Niemiec. Stąd zwyczaj rozprzestrzenił się na inne kraje, kultywowany przez katolików i protestantów. Do Polski choinka zawitała w pierwszej połowie XIX wieku.

22 grudnia:

przygotować wiązkę jemioły

Wieszanie wiecznie zielonej jemioły dla zapewnienia powodzenia to tradycja mająca korzenie celtyckie. Zwyczaj ten trafił do Polski w XIX wieku ze Stanów Zjednoczonych.

23 grudnia:

gotowanie barszczu wigilijnego

Dzisiaj główną zupą wigilii jest czerwony barszcz lub zupa grzybowa. Kiedyś najważniejsza była zupa rybna lub migdałowa. Barszcz trzeba ugotować dzień przed Wigilią.

zawiesić choinkę

Zawieszona pod sufitem podłaźniczka chroniła domowników od uroków, złych mocy i chorób. Dziś tę tradycję zastąpiło stojące drzewko.

24 grudnia:

czekać z kolacją na pierwszą gwiazdkę

Przygotować kartki do prezentów, zapakować upominki. Jeszcze 100 lat temu w Polsce prezenty można było znaleźć tylko pod nielicznymi choinkami. Wcześniejszym zwyczajem było chowanie drobnych podarunków przeznaczonych dla dzieci w sianie leżącym na wigilijnym stole.

Gwiazda Betlejemska prawdopodobnie nie była kometą, ale koniunkcją Jowisza z Wenus, która miała miejsce
17 czerwca 2 r. p.n.e.

Bardzo sztywny bukiet

Z bombek, których nie wykorzystam, zamierzam zrobić zimowy bukiet. Będzie mi potrzebny pęk suchych, cienkich gałązek. Powinny mieć różne długości i podobną grubość, ale być na tyle cienkie, żeby można było nasadzić na ich końce bombki pozbawione zawieszek. Gałązki nie mogą się wyginać, ponieważ bombki mogłyby się zsunąć.

Taki bombkowy bukiet dobrze wygląda w szklanym wazonie. Mój będzie się składał z bombek granatowych, fioletowych i złotych. Po świętach z powrotem umieszczę metalowe końcówki na obnażonych szyjkach ozdób.

Prezent perfekt

Dekorowanie domu to tylko część mojego planu na wyjątkową Wigilię. Zamierzam każdemu z jej uczestników wręczyć jakiś oryginalny prezent. Od tygodni przeglądam sklepy internetowe, np. z wyposażeniem wnętrz. Dla żony brata znalazłam wazon w kształcie pogniecionej papierowej torby. Ciotka pali jak smok i przepada za stylem art déco, więc dostanie oryginalną popielniczkę z epoki. Dla kolejnego gościa, wielbiciela kaczek, wylicytowałam na internetowej aukcji maselniczkę z posrebrzaną pokrywą i uchwytem w kształcie kaczki.

Poza tym mam jeszcze książkę „Płyny ustrojowe w stanie nieważkości” (po rosyjsku) liczącą prawie 400 stron. To prezent dla kolekcjonerki osobliwości, która ma w swoim zbiorze np. elastyczny przymiar krawiecki, makatkę obrażającą gości i śpioszki do wkładania przez głowę. W tym roku pod moim wigilijnym „niebem” zasiądzie też mała dziewczynka. Dam jej bezprzewodową lampkę w kształcie triceratopsa. Lampka działa na baterie i ma opcję z płynnie zmieniającymi się kolorami światła.

I wreszcie ostatni zakup: dla nastolatka. Oryginalna tabliczka ze szkoły podstawowej pochodzi z czasów PRL. Widnieje na niej napis „Pracownia zajęć praktyczno-technicznych dla dziewcząt”. Tabliczka jest gotowa do przymocowania na drzwiach pokoju.

fot. Istockphoto / Shutterstock

Ręce pełne prezentów

Teraz mogę pomyśleć o dodatkowych podarunkach. Bo w mojej Wigilii najważniejsze jest staranie się i przyjemność z samodzielnego wykonania podarunków. Nie chodzi o to, żeby wszystkie były rękodziełem. Raczej o specjalny dodatek do kupionych, choć nieprzypadkowych podarków.

Moje tegoroczne pomysły wymagały wcześniejszych przygotowań. Obawiałam się, że nie zdążę, więc robienie autorskich prezentów rozpoczęłam kilkanaście dni wcześniej niż przed poprzednią Wigilią. Czapkę w kolorze cegły, z napisem „kominiarka”, ze stojącym kominem, z którego sterczy bujny chwost, wydziergała wprawiona w robótkach przyjaciółka. W zamian za wyklejany, trójwymiarowy obrazek, zrobiony specjalnie dla jej dziecka.

Podobny kilkupoziomowy obrazek zrobiłam dla swojej małej bratanicy, która przepada za tygrysami. Tygrysa z wypukłymi oczami, zrobionymi z filcowych kulek, ukryłam w gąszczu zieleni powycinanej z pism wnętrzarskich. Użyłam gotowej ramki skrzynkowej, a wycięte liście i zarośla naklejałam na trzech poziomach: w tle, na tekturowym passe-partout (oba poziomy pod szkłem) i wreszcie na zewnątrz – na obrzeżach szklanej płytki, a nawet częściowo na ramce. To był prezent, który wymagał najwięcej pracy.

Dla dorosłych kobiet, które będę gościć przy wigilijnym stole, zrobiłam biżuterię z kupionych w sieci półproduktów - srebrnych bigli, szpilek, koralików z kamieni półszlachetnych, kuleczek dystansowych i tak zwanych przetyczek. Wyszło etnicznie, w stylu meksykańskim (koral plus turkus plus patynowane srebro), elegancko (srebro plus fasetowane opale) i awangardowo (dużo szerokich, płaskich przetyczek, które oddzielają kulki różnych rozmiarów i kolorów). Trzy różne zestawy (w komplecie z bransoletkami) dla trzech zaproszonych pań.

W zanadrzu mam jeszcze jeden pomysł - dla członka rodziny, który jest znawcą filmów o Godzilli. Wielbiciel reżysera Inoshiro Hondy dostanie specjalny budzik. Trafiłam w internecie na model odtwarzający dowolny nagrany dźwięk, odpowiednio wzmocniony. Wystarczyło znaleźć na YouTube i nagrać charakterystyczny ryk Godzilli. To podobno przetworzony jazgot piły mechanicznej.

1. Fot. Istockphoto 2. Materiały partnera 3. Materiały partnera

Odzew na hasło „pakowanie”

Podarki prawie gotowe, wystrój przemyślany, kolejność zakupów i zajęć praktyczno-technicznych ustalona. Trzeba pomyśleć o zapakowaniu prezentów.

W niemal każdym sklepie można kupić piękne papiery do tego przeznaczone. Ostatecznie uznałam, że nie ma sensu „produkować” własnych, chociaż wcześniej miałam głowę pełną pomysłów na oryginalne opakowania. Z jednego nie zrezygnowałam: na papier nałożę celofan, dzięki czemu wszystkie paczki będą błyszczeć.

Jeśli chodzi o zawieszki z imionami obdarowanych, wykorzystam sposób prosty, ale efektowny. Zamiast karteczek użyję fotografii. Przejrzałam rodzinny album, wybrałam zdjęcia, na których są moi goście, a w punkcie fotograficznym zeskanowano mi je, powiększono i zrobiono czarno-białe odbitki. Teraz wystarczy wyciąć twarze, nakleić na kartoniki i przymocować do prezentów.

fot. Istockphoto / Shutterstock

Gotowanie i gotowe

Wigilijnych potraw niemal nigdy nie robię sama. Zapraszam do pomocy tych spośród gości, którzy mieszkają niedaleko. Wyjątkiem jest pascha. Pracochłonna, na podstawie bardzo starego przepisu, robiona tylko dwa razy w roku, na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Nad nią lubię panować sama. Podana na deser, po rozdaniu prezentów, jest osłodą dla rozczarowanych.

Warto zrobić samodzielnie choćby niektóre z wigilijnych dań. Pamiętajmy, że są to potrawy wyjątkowe, a każda czynność związana z ich przygotowywaniem miała kiedyś ważną symbolikę, dotyczącą np. przesilenia zimowego. Wszystkie te tradycyjne znaczenia, jak choćby ucieranie maku, oznaczające zmaganie życia ze śmiercią, można sprowadzić do jednego: wychodzenia z mroku w stronę światła.

Więcej inspiracji do przygotowania własnoręcznych dekoracji świątecznych na stronie: dekoracjeferrero.pl